Śniłam kiedyś, że ....
niedziela, 8 marca 2015
Po zimie ...
Witajcie Kochani po długiej zimowej przerwie. Patrzyłam na ostatni wpis, oj dawno mnie nie było, ale w sumie też nie było o czym pisać. Zima- dni krótkie, choroby i nic się nie chce. Osobiście uważam, że powinnam zasnąć snem zimowym jak niedźwiedź i budzić się dopiero wczesną wiosną. Jestem szczęśliwa, że w tym roku pogoda jest dla nas łaskawa, bo od kilku tygodni wróciłam na rower. Ostatni raz byłam 5 grudnia, było 5 stopni C, ale potem dopadła mnie choroba i musiałam rower postawić na kole, przerwy w treningach miałam 2,5 miesiąca, powiem szczerze, że pierwsza jazda to masakra po zimie, cała kondycja, nad którą pracowałam w ubiegłym roku poszła spać, nie wspomnę, że przytyło się tu i ówdzie, mój odwieczny problem. No, ale przyszły ciepłe dni, wczoraj na zachodzie na plusie 10 stopni C, więc mam nadzieję, że szybko wrócę do formy z ubiegłego roku. Co mi daje jazda rowerem ? Nie lubię biegać, od zawsze kochałam rower, kiedy jadę leśnymi drogami czuję po prostu wolność. To mnie nakręca, to zmęczenie po jeździe, pot na plecach, szybkie bicie serca, krew inaczej krąży w żyłach i moja głowa inaczej pracuje. Nic mnie tak nie uszczęśliwia jak bliski kontakt z przyrodą i ruch na świeżym powietrzu.
A teraz z innej półki. Jak wyżej wrzuciłam zdjęcia domu, który w końcu udało nam się kupić. Dom no cóż ruina, ale ja zakochałam się w tych starych drzwiach i podłogach. Na razie nie ma się czym chwalić, ale wielki remont już rozpoczęty, jesteśmy krok do przodu. Na bieżąco będę Was informować o trwających tam pracach, z pewnością trochę to potrwa, rok, dwa, finansowo nie damy rady by już w nim zamieszkać, ale mamy czas, taki remont to przyjemność sama w sobie.
Kochani życzę Wam wszystkiego dobrego i czekam na takie ciepłe dni jak na zdjęciach poniżej. Zapraszam na mojego, drugiego bloga, do mojej Pracowni, tam wciąż się coś dzieje. Dużo słońca Wam życzę i żegnam Was łapaczami snów, które ostatnio powstały. Houk ! Ghia p.s Zdjęcia z ubiegłego roku z Parku Słowiańskiego " Górki Miłości "...
niedziela, 28 grudnia 2014
piątek, 26 grudnia 2014
Wesołych Świąt !
środa, 12 listopada 2014
Obrus ...
niedziela, 2 listopada 2014
Jesień niech trwa ...
Z jej życia zniknął na stałe już kilka lat temu, z jej osobistego komputera nie dawno. Dopiero wczoraj się zorientowała, ze od jakiegoś czasu nie ma go na Face boku i zrobiło jej się naprawdę żal. To jedyne co ją z nim obecnie łączyło, te krótkie informacje , które znajdowała w sieci. Że leci do Polski, że wraca na Wyspy. Czego dziś słucha, jaki ma nastrój. Oglądała zdjęcia. Że zeszłej nocy znów zachlał mordę, o tym wolała nie czytać, ale czytała i zastanawiała się kim teraz jest , czasem po prostu nie dowierzając w jego puste słowa. Mimo to chciała wiedzieć, chciała mieć pewność, że żyje i nic mu nie jest, że te jego balansowanie na granicy kiedyś się skończy. Ten jego ciągły krok od śmierci. Ostro żył. Wciąż chciała, aby był szczęśliwy. Czy tęskniła? Nie, nie tęskniła. Czasem po prostu brakowało jej tego poczucia wolności , które jej dawał, a którego brakuje jej w tym nowym życiu. On po prostu mówił : Rób co chcesz. Rób jak uważasz. Ale nie, nie w tym sensie, ze gówno mnie obchodzi co robisz i czego chcesz w życiu, on po prostu nigdy-nie-bywał - zaborczy. Nigdy! Bo ona mężczyzn, którzy próbowali trzymać ją krótko na smyczy omijała. Już taka była nieokiełznana i tylko on potrafił ją zrozumieć i ugłaskać. Tę jej szarpaninę, kiedy chwytała za aparat i gnała tam gdzie jest niebezpieczeństwo, gdzie ból, ludzkie nieszczęście, wojna i strach w oczach kobiet i dzieci. Wciąż była dobrą reporterką, nawet bardzo.
Przymknęła oczy i pomyślała o tych setkach emaili, które do siebie napisali. Jak ciężko czasem było utrzymać taki związek „za wszelką cenę”. Dopiero nie dawno zdała sobie sprawę, że to jej wina, po prostu brakło jej sił i to zakończyła. Krótko, dosadnie, jednym cięciem. Nie kocham Cię już ! Ale to nie była prawda, jej po prostu brakło cierpliwości w tym wszystkim. Bo ile można czekać kiedy znikał i wracał do jej życia ponownie?? Wtedy pragnęła go naprawdę. Życia z nim, nieważne gdzie. Była gotowa na wszystko kiedy uciekała z nim w październiku. Kiedy musiała wracać do swojego życia kilka miesięcy później już nie była taka pełna wiary i optymizmu. Jak to niektórzy mówią życie to nie bajka. Teraz się cieszy, że nikt już o to nie pyta, gdzie zniknęła i z kim. Odpowiadała, że Egipt, że Turcja, przez moment Afganistan potem Rosja. Była w swoim żywiole, jak zawsze, tam gdzie się coś dzieje. Tematów nie brakowało. Setki nowych zdjęć do kolekcji pełne rozpaczy i emocji. Tylko czasem kiedy siedziała w brudnym pokoju hotelowym nadsłuchując skąd odchodzą strzały myślała o tym mieszkaniu na parterze. Pięćdziesiąt cztery metry ich wspólnego raju. Dwa pokoje bez mebli i zasłon, tylko gruby materac, mały przenośny telewizor i kosz na ubrania. Łazienka z małą wanną, kuchnia bez lodówki. Była zima, żywność chowała za oknem. To nic, najważniejsze, że wreszcie mogli być razem. Mogli zasypiać razem, tylko to się liczyło, ucho przy uchu słuchając jak przez cienką ścianę sąsiad brzdąka cicho na gitarze. Czasem ktoś ten koncert przerywał głośno waląc w rury. Echo wtedy niosło w całym pionie, a oni śmiali się do rozpuku. Czasem czytali razem leżąc pod kocem na materacu. Czasem po prostu pakował ją w starego fiata uno i jechali na poszukiwania skarbów, brali stary wykrywacz, który kiedy kupił od znajomego i łazili godzinami po polach i lasach. Na trzydzieste urodziny kupił jej nie najnowsze perfumy Natalii Portman lub Salmy Hayek, ale starą lampę na biurko. Żeby mogła pisać, także w nocy. Kochała stare rzeczy. Rano jak już wychodził, jeszcze taką zaspaną zawsze całował w brzuch, tak na dzień dobry i długo tulił na progu. Biegła potem przez całe mieszkanie, żeby jeszcze zobaczyć go z okna, jak odjeżdża. Kiedyś po prostu nie wrócił o stałej porze, ani w nocy ani na drugi dzień. A ona szalała z niepokoju, obdzwoniła wszystkie szpitale i posterunki policji w okolicy. Potem przysłał właścicielkę mieszkania, która skrupulatnie liczyła wszystkie klosze w mieszkaniu, stan licznika i opłaty do uregulowania za ostatni miesiąc. Jej świat się zawalił. Umowa najmu kończyła się i musiała się wynieść , właścicielka dała jej trzy dni. Trzy. Przez pierwsze dwa na zmianę przeleżała na podłodze pod kaloryferem , na podłodze pod oknem. Materac. Jak pies czekając na swojego pana. Trzeciego dnia posprzątała mieszkanie, umyła podłogi, zrobiła makijaż i wyszła zamykając za sobą drzwi. Klucze wrzuciła do skrzynki na listy tak jak obiecała. Tylko wychodząc przed blokiem nie zauważyła, ze jego samochód wciąż tam stał na parkingu przy drugiej klatce. To dopiero był smutny widok. Nie takiego życia sobie z nim wyobrażała. Najgorsze w tym wszystkim było to, że znów zaufała i dała się ponieść emocjom. Zakochała się , ale to nie było prawdziwe jej życie. Teraz dopiero po latach w końcu poczuła, że znalazła swoje miejsce na ziemi. Czasem tylko wydaje jej się, że udało jej się zapomnieć o wszystkim, a czasem wciąż go czuje między swoimi udami. Na plecach, jego dłonie znów we włosach. Tylko wtedy jej poduszka jest mokra od łez.
środa, 22 października 2014
Między moją Pracownią, a górami ...
Witajcie. I jesień rozgościła się na dobre, ostatni weekend był cudny, ale kolejne następne dni w deszczu i bez słońca przerażają mnie, jakoś nie tęsknię za krótkimi dniami, trudno jest mi wtedy się zorganizować jeśli chodzi o rower. Brakuje mi tej wolnej jazdy, a pogoda nie zachęca. Ale nie ma co narzekać, bo udało mi się ostatnio uciec w góry. Szlak był bardzo przyjemny, w stronę Słoneczników i zupełnie pusty, ale pod koniec trudny, były momenty, że myślałam, że skapituluję, ale poddać się to byłoby najgorszą rzeczą jaką mogłabym wówczas zrobić. Poniżej urywki z mojej Pracowni. Koronka gotowa, obrus też jeszcze z 2 tygodnie i będę go wykańczać. Wszystkiego dobrego. Miłego dnia. Houk ! Ghia
Subskrybuj:
Posty (Atom)