
Niedawno w sieci natknęłam się na to zdjęcie i serce na chwilę zamarło. To miejsce mojego dzieciństwa, którego już nie ma. Oprócz tego, że szalało się z naszą paczką na podwórku co raz to wymyślając nowe zabawy jeździłam na wieś do siostry mojej babci i biegałam nad rzekę. Nad rzeką bywało się częściej, kąpało, opalało i już nigdy potem nie miałam takiej opalenizny jak wtedy w dzieciństwie. Kochałam tą małą wysepkę, na której "biwakowałyśmy". Z minionym czasem wysepka powiększała się i zarastała trawą. Rzeka miała dwa biegi, pośrodku była wspomniana wysepka, na którą przechodziliśmy przez wodę w najpłytszym miejscu, nawet kiedy potem już jej nie było, bo zmieniono bieg rzeki to chodziliśmy tam ucząc się palić pierwsze papierosy, albo na pierwsze randki. Robiliśmy też ogniska, ale to na drugim brzegu rzeki, bliżej pól. Koledzy w długimi piórami przy akompaniamencie gitar, bluesowo-rockowe kawałki. Najniebezpieczniej było przy starym młynie, który potem rozebrano i ślad jaki po nim pozostał to stara sosna, która tam jeszcze rośnie. Przez rzekę płynęła tama, którą już nie pamiętam dokładnie i właściwie dlaczego wysadzono. I właśnie wtedy zmieniono ten bieg rzeki. Przypomina mi się, że był to koniec lat 80, albo początek 90 roku i być może ma to związek z Wojskami Radzieckimi, które tu wówczas stacjonowały. Młyn rozebrano, bieg rzeki zmieniono, miejsce po tamie zarosły krzewy zrobiła się pustka i tylko dziecięce wspomnienia zostały. Dziś to miejsce wygląda tak ...

Jak dla mnie to mało ciekawie. Spójrzcie ten drugi dom mieszkalny przysłaniały drzewa, których też już nie ma. Nie mam pojęcia dlaczego wciąż wycina się drzewa. Niemcy daleko przed wojną je sadzili, a my karczujemy. To boli.
Zrobiono tam zalew dla wędkarzy, a kiedyś całe rodziny korzystały z tego miejsca. Było pięknie. Oprócz tych fajnych chwil były też momenty tragiczne. Miałam 11 lat jak koleżanka mówi do mnie "chodź tam do rzeki". Poszłam. Rzeka miejscami była zdradliwa, miała doły i zdradliwe prądy. Do dziś nie mam pojęcia jak to się stało, że stałam po kolana w wodzie, a za chwilę tonęłam, myślę, że musiałam wpaść w jakiś wir, ale wiem, że to musiało być naprawdę blisko brzegu gdyż raczej byłam roztropnym dzieckiem i nie chodziłam tam gdzie wiedziałam, że nie można. Wynurzając się z wody pamiętam, że taki chłopak, który potem wyjechał do Stanów, że krzyczał, że ktoś tonie. Wyciągnął mnie Pan, któremu będąc już dorosłą miałam okazję podziękować. Raz też był taki przypadek, że pijany mężczyzna wziął moje dwie kuzynki na dach tego młyna i kazał im skakać do wody. Zgroza ! Ja z nimi nie poszłam, one też nie skoczyły, skoczył on sam i wypłynął mi koło stóp z twarzą do wody. Na początku myślałam, że chce mnie rozbawić, ale potem ruszając jego ciało stopą zorientowałam się, że jest coś nie tak. Ten jeden skok zniszczył jego życie. Niedawno pisałam Wam o spotkaniu z Karoliną, która ma śpiewać moje wiersze. I tak wspominałyśmy chwile na Młynarskiej, chwile z dzieciństwa i zgadałyśmy się o tym zdarzeniu i się okazało, że Karolina też tam wtedy była, a ten Pan to był ktoś z jej rodziny. Jak widzicie rzeka, którą kochałam, która była częścią mojego dzieciństwa była też bardzo zdradliwa i trzeba było uważać na każdym kroku. Pamiętam też strach z tego dnia, kiedy się topiłam i od tamtej pory mam tak, ze nie wchodzę do wody jeśli jej nie znam, jeśli nie czuję gruntu, czasem mam taki lęk, że mnie zaraz pociągnie w czarną mroczną przepaść...
To tyle na dziś. U mnie pięknie i śnieg przestał padać. Wyszło słońce, sąsiadka widzę, że myje okna. Szalona, bo jest na dworze -9 st. C, zaraz pewnie przyklei się do tej szyby i odtaje dopiero po Świętach hihi. Zmykam rozpalać w piecu, temperatura w pokoju spadła i czuję mały chłód. Dziś sobotę spędzam pod pledem, robiąc sobie maraton filmowy i szydełkując. Trzymajcie się ciepło... Houk! Aneta