











              Z  jej  życia  zniknął  na stałe  już  kilka lat temu,  z jej osobistego komputera nie dawno.  Dopiero wczoraj  się zorientowała, ze od  jakiegoś czasu nie ma go na Face boku  i zrobiło jej się  naprawdę  żal.  To jedyne co ją  z nim obecnie  łączyło,  te  krótkie  informacje , które znajdowała w sieci. Że leci  do Polski, że  wraca  na  Wyspy.  Czego dziś słucha, jaki ma nastrój. Oglądała zdjęcia. Że  zeszłej   nocy  znów   zachlał  mordę, o tym wolała nie czytać,  ale  czytała  i zastanawiała się kim teraz jest ,   czasem po prostu nie dowierzając  w jego puste słowa.  Mimo to chciała wiedzieć, chciała mieć  pewność,  że  żyje  i nic mu nie jest,  że te  jego balansowanie  na granicy kiedyś się skończy. Ten jego ciągły  krok od śmierci.  Ostro żył. Wciąż chciała, aby był szczęśliwy. Czy tęskniła? Nie, nie tęskniła. Czasem po prostu  brakowało  jej  tego poczucia   wolności , które jej dawał, a którego   brakuje  jej   w tym nowym   życiu.  On po prostu mówił :  Rób co chcesz. Rób jak uważasz.  Ale nie,  nie w tym sensie, ze  gówno  mnie  obchodzi  co robisz i czego  chcesz w życiu,  on po prostu nigdy-nie-bywał - zaborczy. Nigdy! Bo ona  mężczyzn, którzy próbowali trzymać  ją   krótko na smyczy  omijała.  Już taka była  nieokiełznana  i   tylko  on potrafił   ją zrozumieć  i ugłaskać.  Tę  jej  szarpaninę,   kiedy  chwytała za aparat i gnała  tam gdzie jest  niebezpieczeństwo, gdzie  ból, ludzkie nieszczęście, wojna i strach w oczach kobiet  i  dzieci. Wciąż   była dobrą  reporterką,  nawet bardzo. 
         Przymknęła oczy  i pomyślała o tych  setkach  emaili,  które do siebie  napisali.  Jak ciężko czasem było  utrzymać  taki związek „za wszelką cenę”. Dopiero nie dawno zdała sobie sprawę,  że to jej wina, po prostu brakło jej sił  i to   zakończyła. Krótko,  dosadnie,  jednym cięciem.  Nie kocham Cię już  ! Ale to nie była prawda, jej po prostu brakło  cierpliwości w tym wszystkim. Bo ile można   czekać kiedy znikał  i wracał do jej  życia  ponownie??  Wtedy pragnęła go naprawdę.  Życia z nim, nieważne gdzie. Była gotowa na wszystko  kiedy  uciekała  z nim w październiku. Kiedy  musiała  wracać do swojego  życia   kilka miesięcy później już nie była  taka pełna wiary i optymizmu.  Jak to niektórzy  mówią   życie to nie bajka. Teraz się cieszy, że  nikt już o to nie pyta, gdzie  zniknęła i z kim. Odpowiadała,  że  Egipt,  że  Turcja,  przez moment  Afganistan  potem   Rosja.   Była w swoim żywiole, jak zawsze, tam gdzie się coś dzieje. Tematów nie brakowało.  Setki   nowych zdjęć  do kolekcji  pełne rozpaczy i emocji.  Tylko  czasem kiedy   siedziała  w  brudnym pokoju  hotelowym  nadsłuchując  skąd   odchodzą  strzały   myślała o tym mieszkaniu  na parterze. Pięćdziesiąt cztery metry  ich wspólnego  raju.  Dwa  pokoje  bez  mebli   i  zasłon,   tylko  gruby  materac,  mały przenośny telewizor   i  kosz na  ubrania.  Łazienka  z małą   wanną,  kuchnia bez lodówki.  Była zima, żywność  chowała za oknem.  To nic,  najważniejsze,   że  wreszcie  mogli  być   razem.  Mogli  zasypiać razem,  tylko  to  się liczyło,   ucho  przy uchu  słuchając  jak przez cienką  ścianę  sąsiad  brzdąka  cicho na gitarze. Czasem ktoś   ten koncert  przerywał   głośno  waląc  w rury.  Echo wtedy niosło  w całym  pionie, a oni  śmiali  się do rozpuku.   Czasem  czytali   razem  leżąc  pod kocem  na materacu.  Czasem  po prostu pakował   ją  w starego fiata uno  i jechali   na  poszukiwania  skarbów,  brali   stary wykrywacz, który kiedy  kupił od znajomego i łazili godzinami po polach i lasach. Na trzydzieste  urodziny  kupił jej   nie najnowsze  perfumy  Natalii  Portman lub Salmy  Hayek,  ale   starą  lampę  na biurko.  Żeby  mogła  pisać,   także w nocy.  Kochała stare rzeczy. Rano jak  już wychodził,   jeszcze   taką zaspaną  zawsze całował w brzuch, tak na dzień dobry  i długo  tulił na progu.  Biegła potem przez całe mieszkanie,  żeby jeszcze  zobaczyć go z okna, jak odjeżdża.  Kiedyś   po prostu nie wrócił  o stałej porze,   ani w nocy ani   na drugi dzień.   A ona szalała  z niepokoju, obdzwoniła wszystkie szpitale i posterunki policji  w okolicy. Potem  przysłał   właścicielkę  mieszkania, która  skrupulatnie liczyła wszystkie klosze  w mieszkaniu,  stan licznika  i opłaty do  uregulowania  za ostatni  miesiąc. Jej świat   się zawalił.  Umowa  najmu kończyła się i  musiała się wynieść , właścicielka dała jej  trzy dni.  Trzy. Przez pierwsze dwa  na zmianę przeleżała  na podłodze pod kaloryferem , na podłodze  pod oknem. Materac.  Jak pies  czekając na swojego pana. Trzeciego dnia  posprzątała mieszkanie,  umyła   podłogi, zrobiła   makijaż  i wyszła   zamykając  za sobą drzwi.  Klucze wrzuciła do skrzynki na listy  tak jak obiecała.  Tylko wychodząc  przed blokiem  nie zauważyła, ze jego   samochód   wciąż   tam  stał  na parkingu  przy drugiej klatce.  To dopiero był smutny widok.  Nie takiego  życia   sobie z nim wyobrażała.  Najgorsze w tym wszystkim było to, że znów zaufała i dała się ponieść  emocjom.   Zakochała się  , ale to nie było prawdziwe  jej  życie. Teraz  dopiero po latach  w końcu   poczuła, że  znalazła swoje  miejsce na ziemi. Czasem tylko  wydaje jej się, że udało jej się  zapomnieć  o wszystkim,  a  czasem  wciąż  go  czuje  między swoimi   udami.  Na plecach, jego dłonie znów  we włosach.  Tylko  wtedy  jej poduszka  jest  mokra  od łez.