czwartek, 29 grudnia 2011

Czas równowagi ...



Ten czas równowagi, między moją pamięcią, a zapomnieniem, ta podróż, którą odbyłam, nie tylko fizycznie, ale tam w środku gdzieś wewnątrz, gdzie tylko nieliczni mają dostęp uświadomił mi, że mimo wszystko tych ciężkich chwil, nie wolno pod żadnym pozorem zapominać kim się jest. Nigdy nie wolno zapomnieć swojego pochodzenia gdziekolwiek będę i z kim będę. Kim się stanę. Mimo wszystko życie tak szybko ucieka, świat pędzi jak wariat, a ja bym chciała być znów małą dziewczynką wypędzająca gęsi ze strumienia. Stanąć znów tam u szczytu góry, gdzie stał dom rodzinny prababki Anny i pradziada Mikołaja. Zbierać poziomki na słomkę. Z nią i tylko z nią. Że wszystko się pogmatwało i zmieniło kiedy dorosłam, kiedy odeszła wszystko stało się inne. Niemożliwe do ogarnięcia. W wigilię zadzwoniła ciotka Aniela, ostatnia z żyjących ciotek, było ich 8 sióstr, które z gór rozeszły się po świecie w poszukiwaniu chleba poprzez Tasmanię na Australii, Wrocław i Dolny Śląsk. Łzy stanęły mi w oczach i taka tęsknota za ciotkami, za babcią, za dzieciństwem, które może nie było najlepsze, ale najgorsze też nie. Ciotka w rozmowie nie poznała mnie , jestem przekonana, ze raczej nie będzie dane nam się już zobaczyć, z różnych przyczyn no chyba, ze wygram w totka, a ciotka stanie na nogi * Więc znów pytałam wuja, czemu one przyjechały tutaj na zachód, bo przecież powinniśmy być tam w górach. Bo ja o górach słuchałam całe życie, bo to ona tak tęskniąc, babka zasiała we mnie tą tęsknotę. I ja też tęsknię, ale już inaczej. Teraz wiem, ze po wojnie wróciły ze służby w Niemiec do domu,w Tatry, ale w domu bieda była, nie było co robić, nie było też dla nich miejsca i wróciły na zachód ciotki osiedlając się tutaj na wsi, po osiedleniu zabrały też matkę, która tutaj już jest pochowana. Ciotki towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo, to one były moją rodziną, po ich śmierci wszystko się zmieniło, ta więź rodzinna umarła i tutaj mało kto został. Mieszkam w tym domu, gdzie babcia się osiedliła w 54 r. wciąż jestem chodź ja też pragnęłam wyrwać się stąd przyznaję, bezrobocie itd. ale wciąż jestem, są zdjęcia, wspomnienia, pamiątki. Rośnie też nowe pokolenie. I znów uświadamiam sobie, ze czas tak szybko ucieka, jest bezlitosny, ze w tym biegu za pieniądzem, w tym dorosłym życiu tak często zapominamy kim jesteśmy i kim byliśmy. Że byliśmy też dziećmi. Że biegało się też po drzewach, skakało na sianie, broiło itd. I człowiek miał inne spojrzenie na ludzi, był czysty i ufny. Patrzył na świat w tą naiwnością w zadziwieniu. Myślę, ze mimo biegnącego czasu wciąż jest w nas to dziecko, to dzieciństwo, ten las, ten dom i to drzewo, do którego wciąż tęsknię. Ta muzyka, to życie, które było, którego nie można się wyprzeć.
Święta spędziłam iście po góralsku, z sianem pod stołem, a w sianie cukierki i orzechy dla dzieci. Z góralską kwaśnicą, kapucha z fasolą, uszka, barszcz to wiadomo. Pasterka, a po niej mięsiwo, udziec w kaszy i wujkowa śliwowica taka, że hej ! Z kolędowaniem do rana....było granie na harmonii i wspólny śpiew... Wszystkiego Dobrego w tym Nowym Roku wszystkim odwiedzającym mój profil :))) hej !

środa, 21 grudnia 2011

Szydełko moja miłość - tunika




Jako, ze dziś nie było nikogo pod ręką do zrobienia dobrych zdjęć tuniki spróbowałam zrobić je sama ze statywu gdyż ciemno w mieszkaniu i nie pora teraz na zdjęcia właśnie z braku światła). Tunika zrobiona z nici bawełnianych Sonata. Uwielbiam ją. Mam nadzieję, ze widać cokolwiek.
Dziś sypnęło śniegiem i ciapa wrrrr.... Pozdrawiam odwiedzających Houk !
I Panią Dorotę co robi fantastyczne swetry. Dziękuję za dodanie mnie do obserwowanych. Pani prace normalnie zachwycają, powalają, lamią serca, a zarazem dodają skrzydeł. Jak się tak napatrzę, napatrzę na te cudeńka to od razu chwytam za druty. Wszystkiego dobrego, dużo pomysłów, dużo weny twórczej :)

wtorek, 13 grudnia 2011

Zimowo mi i spokojnie ...












Zimowo mi i spokojnie zaczyna się robić w tym przedświątecznym zamieszaniu. W tym roku wyjeżdżam w gości do górali więc w domu daję sobie na luz. Raniutko o świcie szron więc zima powoli wkrada się w nasze progi. Może sypnie śniegiem na święta, były fajne zdjęcia, ale jak pomyślę sobie o zeszłorocznym odśnieżaniu kiedy to przez podwórze nie dało się przejść rano zanim ktoś nie wydeptał ścieżki albo nie chwycił za łopatę, sanki są fajniejsze od przemoczonych butów, moje zeszłoroczne są do wyrzucenia :) A z drugiej strony co to za święta bez śniegu, ale pamiętam taki Sylwester gdzie na imprezę w pantofelkach śmiało poszłam, i styczeń w Szczecinie gdzie było 11 stopni ciepła. W każdym bądź razie marznąć nie lubię, ale jak to mówi Marek Kamiński polarnik "Wszystko zależy od naszej psychiki".
U Was wszędzie świątecznie na blogach , a ja jeszcze palcem nie kiwnęłam, chłopak mówi, zrób miejsce w zamrażarce, bo trzeba może karpia kupić, jakiego karpia myślę, przecież jeszcze do świąt trochę czasu, a tu już 13 za pasem i ogarnia mnie przerażenia, znów gonitwa po sklepach za prezentami, co komu i w ogóle ....w głowie mojej tylko, żeby komin zdążyć wydziergać do świąt i ubrać. Rudy !!! Boski ! Cudowny ! że włóczki trzeba zamówić bo brakło. A wczoraj skończyłam tunikę. Zdjęcia wkleję przy okazji. Pozdrawiam odwiedzających. Houk !

poniedziałek, 28 listopada 2011

Szydełko moja miłość





Żeby nie było, ze się lenię ;) Sezon robótkowy uważam za otwarty :) Chusta kurka Z Sasanki, wszystkie Panie znają tą włóczkę :) Długo zastanawiałam się co z niej zrobić. Na chustę poszedł mi jeden kłębek 100g kolor głęboki fiolet :) Dosyć dobrze się nią robi. Chusta cieplutka i miła w dotyku :) Wzór dla chętnych :) Pozdrawiam szydełkujące Panie :) Houk !

niedziela, 20 listopada 2011

Poświęcenia ....
























Dziś wraz z synem przekonaliśmy się wspólnie, że fotografia też wymaga poświęceń i to nie byle jakich. Wczoraj syn uprosił mnie na wspólny plener fotograficzny, a że pogoda nie ciekawa, brak światła, mglisto i tak jakoś smętnie wymyśliłam sobie, że pójdziemy na wschód słońca. Codziennie rano idąc do pracy widzę ponad dachami tą łunę czerwoną i myślałam, wręcz byłam przekonana, ze tym razem też tak będzie. Więc podekscytowani wyprawą wstaliśmy o 5:20 rano. Potem kawa, syn szybki kubek z herbatą, ciepło ubrani wyszliśmy z domu o 6:20, żeby spokojnie dojść za miasto i czekać na wschód, który miał być o 6:58. I czekaliśmy na cypelku, nad doliną. Cieszyłam się jak dziecko i z niecierpliwością przestawiając z nogi na nogę patrzyłam w niebo i tak jakoś złudnie wypatrywałam tej chwili kiedy to słońce nagle wyskoczy. I była mgła, w oddali parskał koń, tylko słońca nie było, nawet zaróżowionego nieba. Nic. Zero. Porażka. Zrobiło się tylko jasno i tyle. I do tego wszystkie zdjęcia nieudane oprócz jednego. Szkoda mojej matrycy, szkoda mojego snu, szkoda nóg. Rozczarowani wróciliśmy do domu. Fotografia też wymaga poświęceń. Zdjęcia z ostatniego jesiennego spaceru kiedy to słońce było jeszcze wysoko. Houk !

niedziela, 6 listopada 2011

Mgła - ciąg dalszy

























To prawda, mgła to super temat do zdjęć. Mroczna, tajemnicza, trochę przerażająca, budząca strach a zarazem ciekawość. W sumie to był taki spontan jak tylko zobaczyłam rano co się dzieje na dworze, bez zastanowienia, szybka kawa, ciepłe buty, torba i w drogę po tych wszystkich Szprotawskich zaułkach. Może to głupio i próżno zabrzmi, ale jestem zadowolona z tej mglistej serii. Przedstawiam kolejne, siedem ostatnich zdjęć, są robione w lutym 2008 r. innym aparatem, reszta z teraz...
A co u mnie ? Jesiennie, ale nie mglisto. Wczoraj wieczorem z córcią byłyśmy tylko we dwie, taki nieplanowany babski wieczór, bo syn pojechał do kolegi na noc. "Mamo, włącz mambę". No i oglądałyśmy kolejny raz niezawodny "Dirty Dancing". Jesuuu nie zapomnę jak się w kinie wystawało za tym. Tą euforię. Jakaś połowa lat 80. Potem oglądałam "Ostatniego Mohikanina", ale to już sama, bo Julia odfrunęła w błogi sen, film z cudowną muzyką Clannad. Czasem warto wrócić do tego co było ...
Wciąż czytam "Samotność wilków" Marka Harnego. Drugi raz, pierwszy czytałam z 2 lata temu, teraz nie robi na mnie takiego wrażenia, może dlatego, ze teraz o wilkach wiem trochę więcej. Jutro może być ciężki dzień, czeka mnie wizyta u lekarza brrrr no i remont łazienki przeciąga się w nieskończoność. Ach, jak ja kocham tą wannę, która stoi w moim pokoju czekając na podłączenie. Na szczęście pokój ma 25 m więc jest się gdzie ruszyć. Dla wielbicieli moich zdjęć zapraszam tutaj :

http://ghia1975.digart.pl/

A tu muzyka Clannad

http://www.youtube.com/watch?v=v8cOkz3uNHg&feature=related

Zmykam rozpalać w piecu :)

Pozdrawiam odwiedzających. Houk !