niedziela, 20 listopada 2011
Poświęcenia ....
Dziś wraz z synem przekonaliśmy się wspólnie, że fotografia też wymaga poświęceń i to nie byle jakich. Wczoraj syn uprosił mnie na wspólny plener fotograficzny, a że pogoda nie ciekawa, brak światła, mglisto i tak jakoś smętnie wymyśliłam sobie, że pójdziemy na wschód słońca. Codziennie rano idąc do pracy widzę ponad dachami tą łunę czerwoną i myślałam, wręcz byłam przekonana, ze tym razem też tak będzie. Więc podekscytowani wyprawą wstaliśmy o 5:20 rano. Potem kawa, syn szybki kubek z herbatą, ciepło ubrani wyszliśmy z domu o 6:20, żeby spokojnie dojść za miasto i czekać na wschód, który miał być o 6:58. I czekaliśmy na cypelku, nad doliną. Cieszyłam się jak dziecko i z niecierpliwością przestawiając z nogi na nogę patrzyłam w niebo i tak jakoś złudnie wypatrywałam tej chwili kiedy to słońce nagle wyskoczy. I była mgła, w oddali parskał koń, tylko słońca nie było, nawet zaróżowionego nieba. Nic. Zero. Porażka. Zrobiło się tylko jasno i tyle. I do tego wszystkie zdjęcia nieudane oprócz jednego. Szkoda mojej matrycy, szkoda mojego snu, szkoda nóg. Rozczarowani wróciliśmy do domu. Fotografia też wymaga poświęceń. Zdjęcia z ostatniego jesiennego spaceru kiedy to słońce było jeszcze wysoko. Houk !
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
JAKIE ZDJĘCIA!!!! WOW! Piękne:))))))))
OdpowiedzUsuńa z tych poranków to złośliwe bestie są!
Pozdrawiam:)
U Ciebie zdjęcia jak zwykle cudne!!!
OdpowiedzUsuńTakie spacery rodzinne, wspólne, pełne kolorów- BEZCENNE!!!
Pięknie, już tęsknię za jesienią, pozdrawiam hel
OdpowiedzUsuń