piątek, 21 września 2012
Z nocnych obrazków na mojej ulicy ...
Czasem sobie myślę, że tutaj na Kościelnej w czasach kiedy byłam mała musiało być naprawdę fajnie i teraz po latach widzi się to wszystko innymi oczami. Po pierwsze oprócz tych starych bruków, których już nie ma, które dawały nie tylko klimat i urok miejsca, ale też były niezniszczalne, bo wiadomo co Niemiec położył to dobre, przeżyły setki lat. Do dziś się zastanawiam dlaczego je zamieniono na kostkę ? Do tego pościnano wszystkie drzewa. Wokół mojego domu rosły akacje, było ich pięć i od ich pni były przeciągnięte sznury, wieszano tam pranie i znajomy zapach wykrochmalonej pościeli czy obrusów krążył wokół domu. Wokół Kościoła rosły stare kasztanowce, korzenie ich były otoczone kamieniami, siadaliśmy na tych kamieniach chowając się w cieniu. Czasami na kościele zamieszkiwała sowa strasząc nas swym hukaniem. Ze swojego pokoju widziałam kołyszące przez wiatr topole i ptaki, które krążyły budując gniazda. Na podwórku mieliśmy dwa trzepaki, schodki, na których spędzaliśmy całe dnie, a naprzeciw ulicy w starych kamienicach, dawniej był tam Sąd, była szkoła i boisko, ale nie mogliśmy się tam bawić. Mieszkał tam Pan Królikowski ze swoim wilczurem, zawsze nas przeganiał, biegające, wszędobylskie dzieciaki, więc biegaliśmy do parku za szkołę za wieżę ciśnień. Tam też było boisko i rzeka, mój ojciec też tam spędzał dzieciństwo, widać to szczególnie na starych fotografiach.Dziś zbudowano tam oczyszczalnie ścieków i boiska już nie ma, ale w dzieciństwie braliśmy koce spędzając tam czas, moczyliśmy nogi w rzece, a potem szukając czterolistnej koniczyny ganialiśmy się. Do parku prowadziła jedna droga i strome zejście czyli górka, na niej kopaliśmy szukając fragmentów starych poniemieckich talerzy czy monet. Taka zdobycz to było jak magiczne szkiełko, talizman na szczęście. To był dobry, beztroski czas. Wokół naszego domu były i są stare kamienice, niektóre zostały rozebrane, ale zanim je rozebrano my ze swoją paczką wprowadzaliśmy się urządzając tam swój klub. Pudełka po zagranicznych papierosach, plakaty zespołów na ścianach, dawniejszy właściciel mieszkania pozostawił łóżko, krzesło więc było na czym usiąść. Ktoś przyniósł starego grundiga, była też muzyka. Za naszym domem do dziś stoją ruiny Kościoła Ewangelickiego, wchodziliśmy tam do środka, kto sprytniejszy i dał radę. Ojciec opowiadał mi, że w latach jego młodości wygrzebywali stamtąd krypty z zakonnicami i chłopaki robili sobie jaja podstawiając takiego kościotrupa pod drzwi. Teraz mówi, że ich przez to przeklęło mało komu udało się życie, albo zaraz zmarł nie dożywając czterdziestki. Może i coś w tym jest. Spędzaliśmy dnie, albo w parku na boisku albo na podwórku grając w gumę czy na skacząc na skakankach, bawiliśmy się w chowanego czy w pięć cegieł. Nie obyło się też bez wybryków, bo nieraz było, ze ktoś coś przeskrobał, ale nie było tak, ze nie można było grać w piłkę czy biegać. Teraz nie wolno, bo stoi mnóstwo aut, przejść nie można, kiedyś na podwórku stała jedna królowa szos i to było to. Niedaleko mojej ulicy mieszkały moje ciotki i kuzynka i razem bawiłyśmy się na targowisku, a latem biegaliśmy nad rzekę. Jak tam było fajnie nie tylko w dzieciństwie, ale też w późniejszych latach chodziliśmy tam na schadzki z chłopakami ucząc się palić pierwsze papierosy. Rzeka ta miała dwa biegi tworząc po środku małą wysepkę. Stał tez tam stary młyn, po którym dziś nie ma śladu, stoi tylko samotna, nadmorska sosna, pozostałość po tamtych czasach. Zburzono młyn, zmieniono bieg rzeki i zrobiono zalew dla wędkarzy i nawet kąpać się nie wolno. We wcześniejszych latach koło młyna płynęła tama, potem ją wysadzono, było tam dość niebezpiecznie i my się tam nie kąpaliśmy, któregoś dnia jeden mężczyzna mieszkający niedaleko rzeki zabrał moje dwie kuzynki na dach tego młyna i kazał im skakać do rzeki. Ja z nimi nie poszłam, bo zawsze byłam strachliwa, ale też roztropna, poza tym do dziś mam lęk przed wodą, stałam sobie na brzegu mocząc nogi. On skoczył pierwszy i po chwili wypłynął twarzą do wody, płynął tak koło moich nóg, myślałam, że chce mnie rozbawić czy coś takiego, ale on się nie ruszał. Szturchnęłam go, ale on nic. Żyje, ale dziś jest częściowo sparaliżowany. I takie rzeczy się zdarzały nad rzeką, ale pięknie tam było, tyle zieleni i często się tam skrywałam później jako nastolatka szłam tam z książką i z kocem pod pachą. Na naszym podwórku była nas taka paczka, sześć dziewuch i dwóch chłopaków, potem nasze drogi się rozeszły, na tej ulicy zostałam tylko ja, jakoś tak potoczyło się to moje życie, teraz jest tu inaczej, czasem nie mogę przywyknąć do betonów i samochodów, śmiechów dzieci też już nie ma. I tych starych ludzi, które tutaj mieszkały , sąsiadek, mojej babci, wokół nowi lokatorzy mijają cię jak obcy, w tamtejszych czasach za komuny jakoś tak wszyscy razem wspólnie znali się i każdy sobie pomagał. Teraz są zupełnie inne czasy i nie jestem szczęśliwa jak mi sąsiad stawia przed oknem na długie tygodnie swój camping. Wszystko przemija ...
A teraz z innej beczki, kiedy oglądacie filmy, to zwracacie na scenerię i zdjęcia filmowe, klimat ? Niedawno oglądałam starsze już filmy "Kapitan Corelli" i "Bardzo długie zaręczyny". Odnośnie filmów, a szczególnie ten drugi taki sobie, ale jaki klimat i sceneria... polecam zobaczyć. Pozdrawiam Wszystkich odwiedzających i nowym obserwatorów. I tych stałych też...wszystkiego dobrego. Houk !
Poniżej zdjęcia z filmów, a powyżej zdjęcia nocne mojej ulicy..., które zrobiłam jakiś czas temu podczas wrześniowej pełni księżyca ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jakie miłe wspomnienia. Ja wychowałam się na nowoczesnym, wówczas ( w latach 70 i 80) osiedlu i w dodatku w wieżowcu. Ale też wspominam ruiny starówki, stare domy, drzewa. Wszystko tak szczegółowo pamiętasz. Te czasy już nie wrócą, zostaną tylko pod naszymi powiekami( no, twoje też na blogu). Nasze dzieci to inna bajka. One nie zrozumieją tamtej epoki, pomimo biedy, naszych beztroskich lat dziecięcych. Dziękuję za refleksję. Pozdrawiam Cię uroczo.
OdpowiedzUsuńNo coz... nic nie trwa wiecznie :-( Czasem mnie tez zal sciska, jak mijam moj ukochany Plac Koscielny .... i nic nie jest takie samo... nie ma akacji, kasztanowcow, nie ma wysiedzianych betonowych ale jakze wygodnych schodkow ;-), nie ma tych samych otwartych, zyczliwych ludzi... mimo czasow wcale nie latwych, nie ma tych smiechow dzieciakow, ganianek, skakanek... wszystko inne. Przechodze tam za kazdym razem ze scisnietym sercem (moze tez dlatego ze w jednym oknie na parterze widze blond glowe - Moja Mame, ktorej juz nie zobacze...)No tak , nic nie jest nam dane na zawsze... Acha- szkoda tez ze z tych naszych dziececych przyjazni- nie zostalo nic :-( Szanujmy wspomnienia, pisz czesciej o dawnych czasach. Pozdrawiam - dawna dziewczyna z paczki.
OdpowiedzUsuńMoja koleżanko z dzieciństwa, ale mi serce drgnęło jak przeczytałam te kilka słów od Ciebie. Twoja mama, jej osoba, głos, jest nieodłączną częścią mojego dzieciństwa. O tym się nie mówi, ale niech to będzie gdzieś w nas, nie ważne gdzie zapędzi nas los nigdy nie należy zapominać skąd się wywodzimy. Na Kościelną zapraszam wraz z Twoją Zosią. I od dziś zaczynam opowiadać swoim dzieciakom jak tu kiedyś fajnie było ...
OdpowiedzUsuńZ czasem patrzymy na nasze dzieciństwo przez pryzmat wspomnień i za takim tęsknimy, mnie bruków też szkoda, u nas w jednym miejscu zdarli, żeby położyć nowy...a w Lubomierzu jest i nikomu nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńZdjęcia nocne pełne uroku, a film pierwszy widziałam, podobały mi się krajobrazy i ten dom, pełen wyposażenia, do jakich moje retro część duszy wzdycha...
pozdrawiam ciepło ;)
Właśnie u mnie przez całe dzieciństwo mówiono, że te bruki to zabytek i ruszyć nie wolno, mieszkam w starej kamienicy i daszku nad drzwiami też nie pozwolili zrobić, bo też zabytek, skoro zabytki to czemu zdarli bruki?? Pewnie ktoś miał w tym swój interes...dziękuję za odwiedziny, ja właśnie w tych filmach o tych wyposażeniach myślałam i klimacie, chyba powrócę do tego filmu ...
UsuńWitaj:)
OdpowiedzUsuńSzkoda,że zlikwidowano stary bruk bo to przecież najbardziej wytrzymała nawierzchnia i nadająca klimat starym uliczkom. Jak patrzę na te zdjęcia to tak jakbym widziała nocą uliczki Pragi. Zrobiłaś piękne zdjęcia i ślicznie opisałaś kawałek swojego dzieciństwa. Ghia zacznij wysyłać swoje zdjęcia na różne konkursy fotograficzne bo moim zdaniem masz ogromne mozliwości w tym kierunku.
Podzielam zdanie mojej poprzedniczki, zdjęcia są super ładne i w ogóle- masz talent
OdpowiedzUsuńpodziwiam Cię i gratuluję.
pa pa