sobota, 11 czerwca 2011

Dom z duszą










































CZASEM
czasem powracam pod twoją nieobecność
przenikam w głąb tych zimnych ścian
ogrzewam je oddechem oplatam
pnący bluszcz to nie boli
nie słyszysz mnie nie chcesz wiedzieć
co pozostało z czarno-białych zdjęć
rozbiórka życia i domu spal je
w pamięci kot który łasi się do stóp
nie przeczytane książki nie przeżyte wieczory
czasem zadzieram wysoko głowę
udając przed samą sobą że mnie tam nie ma
maj 2010

WĄTPLIWOŚĆ

spróbuj przedrzeć powłokę mych snów
spróbuj ujarzmić chociaż jeden z nich
każda chwila przy mnie
to wątpliwość spróbuj dogonić

nigdy nie zgadniesz co czuję
prawda została uśpiona pośród
pożółkłych traw gdzie
udeptywaliśmy ścieżkę

nie wiesz kim staję się każdego dnia
rozbierając swe cało w chłodnej łazience
na kawałeczki słabych jęków
pielęgnacja włosów
słodkie balsamy na udach uwielbiam

w mej głowie jeziora
tylko skrzydeł ptasi szum
one też szykują się do głębokiego snu
one też moszczą swe gniazda ku słońcu
poszukują
29.11.09

ZE STAREGO ALBUMU

śniłaś mi się z twarzą na zdjęciu
w ciepłych barwach lubię wspomnienia

zdjęcie z dziećmi patrzysz przez mgłę
chcesz coś powiedzieć pocieszyć

moja wymienność prześcieradeł
ani wybory życiowe nigdy nie były dobre

ani droga do szczęścia w której nie znam ani miary ani chwili
celu też nie pamiętam dokąd idę

tamte dzieciaki już są dorosłe
nie drepczą pod starą apteką
w której robiłaś spracowanymi dłońmi leki

mają swoje niemieckie obywatelstwo podróże
ja miałam ciebie jutro przyjdę bądź pewna

zapalę znicz

TERAPIA

nie mam już tych halucynacji
że wyjechałam to co
nad morzem lody smakują inaczej
czy lubię miasta portowe?
w styczniu wiosna
za oknem poruszył się krajobraz
jedziemy w kierunku Kobylanki

ten antykwariat na prawo w starej stodole
na trzydzieste urodziny
lampa rowerowa z początku wieku

jajecznica z cebulą nic specjalnego
wieczorem Sophia koniecznie biała
przed nami święta
że wróciłam to co
i wymieniam zamki nie tylko w drzwiach
nikogo już to nie dziwi
na końcu mojej ulicy
dzwony biją zawsze tak samo

PORANEK W LEŚNICZÓWCE

rosa na śpiworach
niesmaczne oddechy
rozmazany makijaż
brudno-brązowej kredki
ktoś dzieli chleb masło
i tanie wino między
jednym śmiechem
a drugim
kogoś bolą nogi
od przebytych kilometrów
leśną drogą do edenu

Nowa Szwecja 1992r Trzy Dni Bluesa

"kontrakt miłosny"

...a od teraz chowam
przed sobą
przed nim
ten głos w słuchawce

zarys dłoni na zmiętej bluzce
szelest ciał w stęchłej pościeli

i w ciężkim oddechu
i w przedsionku łona
zgubiłam na moment
zmieszane spojrzenie

bo mdlący jest zapach męskości

rzuciłam kamieniem
więc liż mnie powoli
woda liże skałę
widziałeś jak pająk zabija motyla?

99r.

„Do Ciebie”

dawno przekroczyłam granicę swojej niepoczytalności
w mojej wyobraźni umiem tylko błądzić

jestem domem zdrady
pomiędzy tym snem a wczorajszym
prawdą a złudzeniem

białe nie jest czarne
nie nazywaj rzeczy po imieniu
nie byłam twoją pieszczotą
z odrobiną sarkazmu

gdy tak całujesz tkliwie tamto ciało
krwawią nie tylko moje nadgarstki
nie miewam już wielokrotnych orgazmów
dawno nie jadam w twojej obecności

piję wódę sama do siebie kocham się sama ze sobą
i wszystko biorę na poważnie pomiędzy tobą a mną
nic

między tobą a mną nastał świt
czwartą nad ranem budzik mściwie urywa sen
ty dopiero obmywasz swe ciało z nocnego spaceru
od krótkowłosej brunetki

w moim życiu cuda nie zdarzają się często

1 komentarz:

  1. "a od teraz chowam
    przed sobą
    przed nim
    ten głos w słuchawce"
    prawda, prawda...
    tak, tak wyślę po 15 lipca...
    Leszczynowa
    http://leszczynowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń