piątek, 8 marca 2013
Kobieta pod różną postacią ...
Witajcie. Dziś szczególny dzień dla mnie, nie tyle co szaleję na punkcie Święta 8 marca i oczekuję bukietów i dziesiątki życzeń od Panów, ale dziś łączę się z kobietami, które ciężko pracują czasem ponad swoje siły na całym świecie. Które są prześladowane, katowane, które tak z poświęceniem wychowują swoje dzieci, dbają o ognisko domowe, które walczą o przetrwanie, o byt. Również myślę o tych kobietach bohaterkach, którym nie brakuje odwagi, ani siły jak np. pierwsza Polka, która zdobyła Biegun, żona Marka Kamińskiego, ani tych, które są twórcze. Bardzo lubię poezję kobiecą może dlatego, że jako kobieta bardziej ją rozumiem. Niezmiernie cenię sobie Kaśkę Nosowską za teksty, ostatnio też Peszek. Ale ja nie o tym chciałam pisać. Nigdy o tym tutaj nie wspominałam, ani nie mówiłam, z wielu powodów, poza tym kobieta, która doznaje przemocy domowej w naszym kraju - to wstyd, o tym się nie mówi. I tutaj dziś wszystkim kobietom, które doznają upokorzenia lub są krzywdzone psychicznie, fizycznie lub w jakikolwiek inny sposób mówię, żeby walczyły o siebie z całych sił, żeby się nie poddawały nigdy. Ciężko mi o tym pisać, ale i ja, którejś październikowej nocy musiałam uciekać wraz z dziećmi na drugi koniec Polski. Dziś zrobiłabym to samo jeszcze raz. Moja walka o siebie trwała bardzo długo, nie tylko, żeby stanąć na nogi, bo życie się toczy dalej, ale sprawy sądowe ciągły się latami. Pięć, sześć, siedem długich lat, byłam już dla siebie jak prokurator czy adwokat. Sama pisałam pisma, na tym gruncie musiałam uczyć się wszystkiego, walczyć o sprawiedliwość, przerwać milczenie, w środowisku, w którym jestem nikt nie chciał uwierzyć, nikt nie chciał słuchać. Nikt nie pomógł. Prawo jest skonstruowane tak, a nie inaczej. Ale nie wolno się poddawać. Nigdy. Fotografia utrzymywała mnie na powierzchni. Dzieci były moją siłą. Pasje, ale brakowało mi pozytywnego nastawienia do świata. Dziś jestem kim innym. Jestem sobą. Naprawdę warto walczyć i uwolnić się z gównianego związku. Mi się udało, bo może dlatego, ze mam charta ducha, ale też jestem typem buntowniczki i nie godziłam się na "tamto życie". Chciałam też być szczęśliwa !!! Udało się ! Wszystkim kobietom życzę nadziei, siły, miłości,radości, szacunku do samych siebie. Nie bójcie się niczego.Jestem z Wami.
Pięknych chwil ! A.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trzeba mieć odwagę, by móc o tym pisać. Cieszę się, że wygrałaś tą walkę, czyli jesteś dzielną babką. Życzę Ci już spokoju i spełnienia marzeń. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAnia dziękuję ...
UsuńNajważniejsze, że się udało i oby teraz wiele pięknych chwil było przed Tobą, Wami i aby Twoja siła i kobiecość się przeplatały ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
P.S. Pełne światła i ciepła zdjęcia wyszukałaś
Dziękuję za dobre słowa ...
UsuńSzczęścia i przestrzeni, w której czujesz, i będziesz się czuć, bezpiecznie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie Panie Krzysztofie ...- PRZESTRZENI :) dziękuję za dobre słowo ...
UsuńCzuję się stary:-)
UsuńJa czasami na skutek przeżyć też :) Ale nie mówmy o tym nikomu ...
UsuńAneta trzeba dużo siły i odwagi aby dokonac tego czego ty dokonałaś. Świat obok nas nie jest taki różowy jak na tych pieknych fotografiach a kobiety są prześladowane nawet we własnych domach. Nie rozumiem tylko dlaczego pozwalają krzywdzić własne dzieci...ale może są jakieś powody, których ja nie potrafię zrozumieć. Gratuluję Ci,że potrafiłaś wyrwać się z toksycznego związku:)) Teraz Twój swiat jest bezpieczny:) i to jest w życiu najważniejsze:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Kasia
Kasiu dziękuję za dobre i mądre słowa. Widzisz to tak jest, że takie osoby często są zastraszane i mają "syndrom ofiary". Jak ktoś takiej kobiecie latami powtarza, że jest nikim zaczyna w to wierzyć, poza tym kobiety często się boją, ze zostaną bez środków do życia, że zostaną odepchnięte przez społeczeństwo i oplute, czasem jest tak, ze przerywają milczenie, ale potem i tak wracają do swoich oprawców z wielu powodów, jeśli nikt im nie pomoże. Często jest tez tak, że są to kobiety z "dobrych domów". Pozdrawiam
UsuńNo cóż Anetko takie jest zycie.... A kojarzysz Zosię Ragankiewicz po mężu Smoktunowicz? Jej byłym mężem jest były też mąż Hanny Smoktunowicz (teraz Lis). Pan senator Robert Smoktunowicz maltretował ją psychicznie i fizycznie i ona sie odważyła i opowiedziała o wszystkim w mediach. Poczatkowo nikt nie chciał jej słuchać ale w końcu przebiła się przez mur milczenia. Poczytaj o niej jak będziesz miała chwilkę. Ta dziewczyna (Zosia) pochodzi z mojego miasta, chodziła do tej samej szkoły co ja tylko o rok niżej. Podziwiam ją za to,że opowiedziała o wszystkim:)) Pozdrawiam
UsuńKasia dziękuję z całego serca, po prostu kilka słów do kobiet nie tych z różowych obrazków czy bajek, życie często bywa brutalne. Było ciężko, chciałam powiedzieć, że warto walczyć :) Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twojej rodziny :) Najgorzej jest na zadupiach gdzie policja i prokurator to znajomi oprawcy. W moim przypadku było dużo zaniedbań przez organy ścigania i dzięki tylko swojemu zaparciu doprowadziłam sprawę do końca, były mąż dostał 2 wyroki, ale najważniejsze jest uwolnić się psychicznie i zapomnieć, żadna terapia nie pomoże jeśli człowiek nie pomoże sobie sam. Trzeba żyć i przestać się bać. Pewnie coś zostało w psychice ale nie rozumiem kobiet, które się na to godzą, a z drugiej strony rozumiem ich strach...
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że napisałaś o swoich przeżyciach, może to będzie dobre słowo dla podobnych Tobie. Jeszcze bardziej się cieszę, że udało Ci się wygrać tę wojnę.
Życzę Ci dużo spokoju i radości.
Pozdrawiam ciepło
Monika
ps/ piękne zdjęcia wybrałaś
Monika dziękuję z całego serca, po prostu kilka słów do kobiet nie tych z różowych obrazków czy bajek, życie często bywa brutalne. Było ciężko, chciałam powiedzieć, że warto walczyć :) Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twojej rodziny :) Pozdrawiam
UsuńJest taka fajna historyjka. Facecik malutki, chucherko wychodzi na ring z potężnym przeciwnikiem. Dostaje po mordzie, nogi połamane, oko wydłubane. Myśli: za mało ćwiczyłem. Znowu staje na ring. Dostaje po mordzie. Przegrywa. Myśli: Za mało ćwiczyłem i chyba za mało jadłem. W kolejnej walce dostaje po ryju tak, że prawie umiera, ale idiota dalej myśli i walczy, myśli i walczy. Kiedy w końcu przestaje walczyć, wygrywa. Nie walczy się z przeciwnikiem, z którym nie można zwyciężyć.
OdpowiedzUsuńZrobiłaś najlepszą rzecz w życiu, choć jak piszesz zajęło ci to zupełnie za dużo niepotrzebnych sparingów. Ja bym na twoim miejscu nie namawiała kobiet do walki. Trzeba zejść z ringu i znaleźć taki, na którym będzie się walczyć wspólnie o lepsze życie.
Tak wogóle to chciałem powiedzieć, że masz piękną kuchnię. pozdrawiam B.