piątek, 24 sierpnia 2012
Trochę o ludzkim losie ...
Dziewczyny to jest historia Pani Marii, o której kiedyś pisałam. Pani Maria często przychodziła do mnie do pracy i opowiadała, opowiadała niesamowicie o wojnie, Powstaniu Warszawskim, głodzie wojny, o mężu, którego poznała i poślubiła na wojnie, o księdzu, który udzielał im ślubu. Moja babcia św.p też była na robotach w Niemczech, ale jej losy nie były tak dramatyczne. Materiał i historia Pani Marii ukazał się w prasie, dla mnie jest to historia dobra na książkę czy film. Materiał i wywiad przeprowadził Pan Roman Pakuła, pierwszy raz jak mi pokazał tą historię, miałam dosłownie ciarki na plecach. Poczytajcie, o takich ludziach warto mówić, krzyczeć, pamiętać...ja się cieszę, że osobiście znam Panią Marię ...
Cudzych chwalimy, swoich nie znamy -
Historia Marii Wojtkowiak ze Szprotawy
Szprotawianka Maria Wojtkowiak (91 l.) miała życie pełne tragicznych przeżyć, a wręcz sensacyjnych wspomnień, które są godne upamiętnienia i przeniesienia na karty papieru.
Maria była córką pułkownika Kirpinowa, wychowywana przez matkę mieszkała w Kijowie. Gdy wybuchła II wojna światowa, miała lat 16. W wieku lat 18 zostaje wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec, na Bawarię w okolice Monachium. Najpierw trafiła do folwarku, gdzie pracowała u bauera, lecz tam nie mogła sobie poradzić z wykonywaniem pracy na roli. Będąc drobną dziewczyną, była za słaba i nieprzyzwyczajona do ciężkiej pracy. Arbeitsamt odsyła młodą Polkę do fabryki, gdzie produkowano skrzynie wojskowe dla Wehrmachtu i SS. W tej pracy Marii było lżej, lecz w dalszym ciągu cierpiała głód i poniewierkę. Tęskniła za matką pozostawioną na wschodzie.
Przychodzi rok 1943 i w tym też roku zostaje odesłana do miejscowości Schleching, powiat -Trauenstein, gdzie pracuje u kalekiej Niemki jako pomoc domowa. Niemka nienawidząca Polaków znęcała się nad Marią bijąc ją po całym ciele. Chciała się zemścić na Polce za wszystkie nieszczęścia, jakie ja spotkały w życiu. Maria nie mogąc znieść prześladowań i bicia udaje się do burmistrza i tam składa oficjalną skargę na Niemkę. Pokazuje liczne ślady bicia na całym ciele. Burmistrz kieruje ją do domu wypoczynkowego w tej samej miejscowości, gdzie znajduje się hotel i restauracja. Tam mając swoją izdebkę pracuje jako pomoc kuchenna, a czasami jako kelnerka. Po godzinach zmuszona jest usługiwać dwóm SS-mannom. Opiekuje się też dwoma służbowymi psami-owczarkami Niemców z SS, które karmiła. Psy te uratowały jej życie…
Była zima, Maria idąc drogą przez straszliwą zamieć zasłabła z głodu i mrozu, który przenikał ją do szpiku kości. Będąc w letnim ubraniu osłabła i nie doszłaby do siedzib ludzkich. Czuła jak usypia na drodze i pogrążą się w nicości. Zamarzała. Stał się jednak cud, psy SS-mannów jakby czując instynktownie zbliżającą się śmierć Marii, uciekły Niemcowi z zagrody i znalazły Marię na drodze. Uratowały ją tuląc się do niej i ogrzewając własnym ciałem. Gospodarz szukając psów znalazł też Marię na drodze i uratował jej życie zabierając do zagrody. Maria leżała kilka dni w gorączce, ale przeżyła. Widocznie było jej pisane przeżyć wojnę.
Przyszło lato 1944 roku. Maria idąc głodna przez wieś spotkała starego Niemca i prosiła o kawałek chleba. Była głodna. Dziadek obejrzał się trwożliwie dookoła czy nikt nie patrzy i zawołał Polkę do domu, tam nakarmił i dał na drogę duży kawał miodu, który wzmocnił osłabiona chorą Marię. Polka będąc młodą dziewczyną nie znała się na polityce, ale będąc w Niemczech na robotach wiedziała, kto to jest Adolf Hitler. Nie wiedziała jednak, że los ją zetknie z Kanclerzem Niemiec osobiście. Jest lato 1944. Maria pracuje dalej w Schleching jako kelnerka.
Był piękny słoneczny dzień. Maria będąc w holu restauracji zauważa konwój samochodów cywilnych i wojskowych. Wystraszony właściciel restauracji każe się Marii schować na zapleczu i nie wychodzić. Ona jednak całe zajście obserwowała z ukrycia. Z cywilnego mercedesa z chorągiewkami wysiadł roześmiany i zadowolony Adolf Hitler, który w otoczeniu generalicji i innych dostojników państwowych Trzeciej Rzeszy udał się na posiłek i wypoczynek w hotelu. Jednak grozy całej sytuacji jak wspomina Maria dodawała ochrona i obstawa Führera, ubrana w czarne mundury SS. Po zjedzonym posiłku i krótkim wypoczynku kawalkada samochodów odjechała w kierunku Monachium. Od Niemca Polka dowiedziała się, że restaurację odwiedził Adolf Hitler ze swoja świtą.
W 1945r zakończyła się II wojna światowa. Nastał kres upokorzeń, głodu i cierpienia Marii. Czas było wracać do domu. Na teren Bawarii wkroczyli Amerykanie. Wszystkich obcokrajowców zebrano w lagrze - obozie w miejscowości Unterwossen. Tam Amerykanie obficie karmili niewolników z Europy, aby postawić ich na nogi. Dostawali paczki z UNRY.W 1946 roku Maria przyjeżdża do Szprotawy. Stałą pracę znajduje jako kucharka w szkole. W chwili obecnej jest na emeryturze i dożyła 91 lat, jest wdową, ma syna. Dzisiaj będąc u kresu swego żywota ma straszliwe wspomnienia, czasy nędzy i głodu powracają w snach. Pani Maria widzi w nich swoją młodość spędzoną na niewolniczych robotach w Niemczech. Koszmary ,jak feniks z popiołów wracają nawet po tylu latach i dają znać o sobie. Chyba do końca życia Pani Maria o tych strasznych czasach nie zapomni.
Zebrał: Roman Pakuła
Kierownik Archiwum przy Muzeum Ziemi Szprotawskiej
Redakcja: Maciej Boryna
http://www.radiobory.dbv.pl/readarticle.php?article_id=216
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Z moją babcią ( 80 l) też często rozmawiam na temat wojny. babcia, chociaż mieszka do dziś w małym mieszkanku, chwali sobie ciepłą wodę, prąd, gaz, takie prozaiczne dla nas rzeczy. Smutna ta historia, ale za spory państw, cierpią zwykli cywile. Wiele książek o tym napisano. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo były okrutne czasy...
OdpowiedzUsuńHistoria o pani Marii jest naprawdę wzruszająca i jak podejrzewam jest jeszcze sporo do opowiedzenia...tak powinna powstac książka i to jak najszybciej...czas ucieka nieubłaganie...a takie historie z życia wzięte szczególnie z tamtych okrutnych czasów są następnym pokoleniom bardzo potrzebne ...aby pamiętac aby nigdy nie zapomniec...to bardzo ważne...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuń