sobota, 6 października 2012

"Mała Moskwa"...

Kto oglądał film "Mała Moskwa" ten będzie wiedział o czym chcę dziś napisać. Kto się interesuje historią Polski ten będzie pamiętał o Garnizonach Armii Radzieckiej stacjonujących głównie w Polsce Zachodniej na Ziemiach Odzyskanych. Po wojnie stacjonowało tutaj około 400 tysięcy żołnierzy wojsk radzieckich, w latach 80 było ich 70 tysięcy. Największe skupiska radzieckie znajdowały się w Legnicy, Kołobrzegu, Białogardzie, w Szprotawie, Świętoszowie w Brzegu. I tak oto żyliśmy obok nich, Rosjan mijaliśmy w sklepach, na ulicach, mieszkali tuż obok, wystarczyło przejść na drugą stronę ulicy, pamiętam, że my bawiliśmy się z rosyjskimi dziećmi na podwórku. Mimo to nigdy ich nie lubiliśmy i społeczeństwo polskie było niechętnie nastawione do czerwonoarmistów, przede wszystkim mieli u nas jak przysłowiowe "pączki w maśle", nasze sklepy świeciły pustkami, a u nich koszarach było wszystko. I czekolady, oleje, konserwy, rodzynki, ryby, słynne "kanfiety", zeszyty i przybory szkolne, ubrania produkty, których u nas nie można było dostać. Ja osobiście zapamiętałam ich jako niechlujów, często mieli okna pozaklejane gazetami zamiast firan czy zazdrostek, zupełnie jakby mieli zostać tu tylko na chwilę, a przecież tkwili tu latami wraz ze swoimi rodzinami i dziećmi. Nie dbali też o domy, w których mieszkali, na korytarzach widziałam fekalia i śmieci. Uważam, że zbyt pewnie czuli się w naszym kraju. Po upadku komunizmu obecność ich przestała być uzasadniona i wycofywanie wojsk radzieckich zaczęło się w kwietniu 1991 roku. I miasto opustoszało, Polacy zajęli budynki mieszkalne, w których mieszkali radzieccy oficerowie wraz ze swoimi rodzinami, opustoszały też koszary i słynne Lotnisko Wiechlice. Przypominając sobie tamte lata pamiętam jak koleżanka jeszcze będąc w Szkole Podstawowej nauczyła mnie jak wkradać się do Koszar tak, aby nie zostać złapanym przez rosyjskich żołnierzy niezauważoną dostać się do "Magazinów" czyli ich sklepów. Wiadomo było, że my nie wyglądaliśmy jak Rosjanki, że jesteśmy "Małe Polki" widać było z daleka i tym bardziej trudno było nam cokolwiek kupić, ale często udawało się. Byłam dumna jak mogłam przynieść do domu upragniony olej czy czekoladę lub banalne podpaski. Przeważnie dawaliśmy radę, raz tylko nas złapano, mi udało się wyrwać i uciec z koszar, koleżanka nie miała tyle szczęścia i została zatrzymana przez żołnierzy. Kilka godzin przeczekałam pod murem zanim przyjechała Milicja i ją wypuszczono. I tak oto w tamtych czasach uczyliśmy się życiai radzenia sobie. Dziś napada nas to śmiechem, ale naprawdę tak było. Na nasze podwórko przychodziły dwie dziewczynki, Rosjanki, nazywały się Uliana Kisieluk i chyba jej siostra miała na imię Ala. Przyjaźń nasza nie była silna ponieważ między nami była przepaść kulturowa i religijna, poza tym nie przepadaliśmy za sobą. Wśród dorosłych zdarzały się tez "mieszane małżeństwa", niedawno znajoma opowiadała mi o wielkiej miłości Polki z Radzieckim Oficerem, której Armia nie pozwoliła być z sobą mimo, że kobieta ta zaszła w ciąże, a potem na świat przyszło ich dziecko. Owszem pozwolono im wsiąść ślub, ale natychmiast zaraz po tym wydarzeniu wywieziono jego do Rosji, a ona została tutaj w kraju pisząc listy, tęskniąc, czekając i samotnie wychowując dziecko. Nie pozwolono też wyjechać jej do niego. Po latach wspólnej tęsknoty, kiedy to już była możliwość spotkania się oficer zmarł. Kobieta ta do dziś mieszka w Szprotawie. Dochodzę do wniosku, że Armia miała absolutną władzę również nad miłością, szczególnie dobrze pokazane jest to w filmie "Mała Moskwa". Niedawno wybrałam się z kolegą rowerem, jakieś około 2o km w jedną stronę do Pstrąża czyli Strachów w woj.dolnośląskim. Do 1992r stacjonowały tam wojska radzieckie, dziś Pstraże jest miejscem ćwiczeń dla wojsk i popada w coraz większą ruinę. Patrząc na to wszystko trudno uwierzyć, ze kiedyś miasto tętniło życiem, były tam sklepy, przedszkola, szkoły, domy oficerów. Dziś to "Miasto Widmo" widok bardzo przygnębiający.
Napis na jednym z budynków mieszkalnych i kule po karabinach
Opuszczone budynki ...
Opuszczony Plac Defilad ...
Fotografia bloków z góry... Grzegorz Namielski
Zdjęcia Pstrąża zrobione są przeze mnie, powyżej zdjęcia Rosjan udostępnione przez ludzi na http://www.facebook.com/Szprotawa.wczoraj.i.dzis. Dziewczyny dziękuję za uwagę, u mnie bardzo się ochłodziło, dziś pierwszy raz w tym roku napaliłam w piecu, także dzień spędzam pod kocem robiąc swoje kwadraciki. Robienie elementów pleda bawi mnie i cieszy, łączenie to zgroza. Pozdrawiam odwiedzających. Houk!

9 komentarzy:

  1. I wszzystko o czym piszesz to 100% prawdy. Równiez i z moim miastem byli "zaprzyjaźnieni".Taki handel jak odbywał się z Rosjankami w tamtych czasach chyba już nie będzie miał miejsca.OD ubranek dla dzieci, poprzez tak modne obecnie chusty estońskie, "kanfiety"(cukierki)i najważniejsze :złoto i spiryt.
    Swoją osadę mieli poza obrębem miasta(dzis fajne ,klimatyczne osiedle prawie nad brzegiem morza)do której nikt nie miał wstępu.Nie było mowy o podkradaniu się do sklepów.A zabawa z dziećmi...zapomnij.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że oglądałam Małą Moskwę. Nawet pytałam się Pani instruktor z Legnicy, czy ten grób istnieje na prawdę. Istnieje. Pamiętam , że młodzi ludzie z mojego miasta kupowali mieszkania na lotnisku po wojskach rosyjskich. Mnie zadziwia fakt, że pozwalamy aby budynki tak niszczały. Przynajmniej w Legnicy przerobiono te koszary na mieszkania. U nas koszary zapadają się, niszczeją. Tak jak na zdjęciach. Szok. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. I jeszcze warto wspomnieć Borne Sulinowo, miasto, którego nie było na mapie. Przedwojenna baza Wehrmachtu, a po wojnie siedziba dowództwa sowieckiej Północnej Grupy Wojsk i baza wojskowa. Dziś miasteczko zasiedlone głównie przez przybyszów ze Śląska.
    Urokliwe miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dorzucę jeszcze link do albumu ze zdjęciami Domu Oficera w Bornem. Zniszczony nie przez Sowietów, ale przez Polaków juz po przejęciu miasta od wycofujących się Rosjan.
    Dom Oficera w Bornem Sulinowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny budynek szkoda tylko, że tak niszczeje ...

      Usuń
    2. Samo Borne pięknieje. Warto tam odbić 30 km w Szczecinku od trasy nr 11 w drodze nad morze.
      Chodząc uliczkami i pomiędzy blokami pamiętającymi czasy, gdy rezydował tam generał Heinz Guderian, słychać stukot żołnierskiego obuwia i komendy kaprali:-)

      Usuń
    3. Może kiedyś się uda...uwielbiam takie miejsca gdzie czas stanął w miejscu ...

      Usuń
  5. a jednak do lekarzy wiele osób jeździło właśnie tam, do rosyjskich, zwłaszcza okulistów i to oni uratowali nie jednemu wzrok....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O lekarzach nie pamiętam czy u nas tacy przyjmowali, być może, że tak albo w Legnicy ...pozdrawiam :)

      Usuń