sobota, 23 marca 2013
Wspomnienia ...
Niedawno w sieci natknęłam się na to zdjęcie i serce na chwilę zamarło. To miejsce mojego dzieciństwa, którego już nie ma. Oprócz tego, że szalało się z naszą paczką na podwórku co raz to wymyślając nowe zabawy jeździłam na wieś do siostry mojej babci i biegałam nad rzekę. Nad rzeką bywało się częściej, kąpało, opalało i już nigdy potem nie miałam takiej opalenizny jak wtedy w dzieciństwie. Kochałam tą małą wysepkę, na której "biwakowałyśmy". Z minionym czasem wysepka powiększała się i zarastała trawą. Rzeka miała dwa biegi, pośrodku była wspomniana wysepka, na którą przechodziliśmy przez wodę w najpłytszym miejscu, nawet kiedy potem już jej nie było, bo zmieniono bieg rzeki to chodziliśmy tam ucząc się palić pierwsze papierosy, albo na pierwsze randki. Robiliśmy też ogniska, ale to na drugim brzegu rzeki, bliżej pól. Koledzy w długimi piórami przy akompaniamencie gitar, bluesowo-rockowe kawałki. Najniebezpieczniej było przy starym młynie, który potem rozebrano i ślad jaki po nim pozostał to stara sosna, która tam jeszcze rośnie. Przez rzekę płynęła tama, którą już nie pamiętam dokładnie i właściwie dlaczego wysadzono. I właśnie wtedy zmieniono ten bieg rzeki. Przypomina mi się, że był to koniec lat 80, albo początek 90 roku i być może ma to związek z Wojskami Radzieckimi, które tu wówczas stacjonowały. Młyn rozebrano, bieg rzeki zmieniono, miejsce po tamie zarosły krzewy zrobiła się pustka i tylko dziecięce wspomnienia zostały. Dziś to miejsce wygląda tak ...
Jak dla mnie to mało ciekawie. Spójrzcie ten drugi dom mieszkalny przysłaniały drzewa, których też już nie ma. Nie mam pojęcia dlaczego wciąż wycina się drzewa. Niemcy daleko przed wojną je sadzili, a my karczujemy. To boli.
Zrobiono tam zalew dla wędkarzy, a kiedyś całe rodziny korzystały z tego miejsca. Było pięknie. Oprócz tych fajnych chwil były też momenty tragiczne. Miałam 11 lat jak koleżanka mówi do mnie "chodź tam do rzeki". Poszłam. Rzeka miejscami była zdradliwa, miała doły i zdradliwe prądy. Do dziś nie mam pojęcia jak to się stało, że stałam po kolana w wodzie, a za chwilę tonęłam, myślę, że musiałam wpaść w jakiś wir, ale wiem, że to musiało być naprawdę blisko brzegu gdyż raczej byłam roztropnym dzieckiem i nie chodziłam tam gdzie wiedziałam, że nie można. Wynurzając się z wody pamiętam, że taki chłopak, który potem wyjechał do Stanów, że krzyczał, że ktoś tonie. Wyciągnął mnie Pan, któremu będąc już dorosłą miałam okazję podziękować. Raz też był taki przypadek, że pijany mężczyzna wziął moje dwie kuzynki na dach tego młyna i kazał im skakać do wody. Zgroza ! Ja z nimi nie poszłam, one też nie skoczyły, skoczył on sam i wypłynął mi koło stóp z twarzą do wody. Na początku myślałam, że chce mnie rozbawić, ale potem ruszając jego ciało stopą zorientowałam się, że jest coś nie tak. Ten jeden skok zniszczył jego życie. Niedawno pisałam Wam o spotkaniu z Karoliną, która ma śpiewać moje wiersze. I tak wspominałyśmy chwile na Młynarskiej, chwile z dzieciństwa i zgadałyśmy się o tym zdarzeniu i się okazało, że Karolina też tam wtedy była, a ten Pan to był ktoś z jej rodziny. Jak widzicie rzeka, którą kochałam, która była częścią mojego dzieciństwa była też bardzo zdradliwa i trzeba było uważać na każdym kroku. Pamiętam też strach z tego dnia, kiedy się topiłam i od tamtej pory mam tak, ze nie wchodzę do wody jeśli jej nie znam, jeśli nie czuję gruntu, czasem mam taki lęk, że mnie zaraz pociągnie w czarną mroczną przepaść...
To tyle na dziś. U mnie pięknie i śnieg przestał padać. Wyszło słońce, sąsiadka widzę, że myje okna. Szalona, bo jest na dworze -9 st. C, zaraz pewnie przyklei się do tej szyby i odtaje dopiero po Świętach hihi. Zmykam rozpalać w piecu, temperatura w pokoju spadła i czuję mały chłód. Dziś sobotę spędzam pod pledem, robiąc sobie maraton filmowy i szydełkując. Trzymajcie się ciepło... Houk! Aneta
piątek, 22 marca 2013
Jak wiosna to i zamiecie i zaspy ...
Witajcie...jak wiosna to i zamiecie i zaspy ... zaczynam od przekomarzania się z Wami, śnieg sypie za oknem, w piecu drzewo strzela, słucham sobie trójki i myślami jestem w zielonym lesie lub nad Odrą grzeję się w słońcu. Tęskno za wiosną no cóż ...
Dziś chcę Wam pokazać moje nowe prace. Stołek do kuchni, zawsze chciałam taki mieć, chociażby do obierania ziemniaków hihi. Stołek zrobiliśmy z odpadów, ręcznie malowałam napisy i chyba się udało. Stołek jest i ozdabia moją kuchnię.
Z bliska ...
Moja praca nad firaną trwa chociaż miałam nadzieję, ze uda mi się w ten weekend ją zawiesić, ale niestety brakowało mi ostatnio czasu na szydełkowanie tyle ile bym chciała. Prawdę mówiąc została mi jeszcze taśma - koronka.
Z bliska ...
Ostatnio mam wielką chandrę, nie wiem czy to z braku słońca czy z wyniku opóźniającej się wiosny, stres przed Komunią córki chodzę warczę, gryzę i sama nie mogę siebie znieść. Fryzjer nie pomógł ani remont kuchni czuję, ze mnie nosi i tęsknię za zielonym lasem... Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia. Houk ! Aneta
sobota, 9 marca 2013
Lubię przemiany ...
Witajcie. Wczoraj było na smutno, ale dziś będzie na wesoło. Cieszę się bardzo, bo udało mi się doprowadzić do przemiany mojej kuchni, o czym Wam kiedyś wspominałam. Więc zamurowaliśmy wcześniejsze drzwi przez, które się wchodziło do mojego pokoju, wybiliśmy nowe. Przy czym powstała piękna ściana, wolna na dziesiątki zdjęć (wysokość 3,20 m ). Powstały murki z cegieł, na które wmontowaliśmy blat. I półki na moje szpargały, bo moja kuchnia to zbiór wszystkiego. Częściowo jeszcze nie które rzeczy leżą w kartonach czekając na nowe półki. Stare rzeczy zbieram od szkoły, około 20 lat, niektóre mam po babci. Kuchnia w miarę skończona, zostało jeszcze parę drobiazgów jak listwy czy poszyć zasłonki z lnu, na niektóre półki. Zobaczcie sami metamorfozę mojej kuchni...
Tak to wygląda ...
Przód ...
Tutaj były drzwi, o których wspominałam. Powstała spiżarka, częściowo ją zakryję "szmatkami". Półki są zrobione ze starych desek...
Podłoga i cegły ...
W przybliżeniu drobiazgi ...
Półka z talerzami i misami będzie zakryta, a tutaj moja ulubiona półka z przyprawami. Zwróćcie uwagę, leży tam stara wojenna chochla wojsk amerykańskich, którą kiedyś dostałam na 30 urodziny ...
Parapet ...
A tutaj na warsztacie moja firana do kuchni, jestem praktycznie na półmetku. Zostały mi jeszcze 2 taśmy i koronka, ale czym bardziej jestem ku końcowi to boję się, że coś zrobię nie tak i okaże się, że firana będzie nie równa. Ufff....
Jeszcze raz dziękuję, że mnie odwiedzacie, za dobre słowa w ostatnim poście. Dziękuję Kasi, Jo, Ani, Panu Krzysztofowi. Dziś jestem szczęśliwa, tamten etap mam za sobą, minęły lata, dzieci wyrosły, mam przy sobie dobrego przyjaciela. Jest dobrze :)
Pozdrawiam ! Houk ! Aneta
piątek, 8 marca 2013
Kobieta pod różną postacią ...
Witajcie. Dziś szczególny dzień dla mnie, nie tyle co szaleję na punkcie Święta 8 marca i oczekuję bukietów i dziesiątki życzeń od Panów, ale dziś łączę się z kobietami, które ciężko pracują czasem ponad swoje siły na całym świecie. Które są prześladowane, katowane, które tak z poświęceniem wychowują swoje dzieci, dbają o ognisko domowe, które walczą o przetrwanie, o byt. Również myślę o tych kobietach bohaterkach, którym nie brakuje odwagi, ani siły jak np. pierwsza Polka, która zdobyła Biegun, żona Marka Kamińskiego, ani tych, które są twórcze. Bardzo lubię poezję kobiecą może dlatego, że jako kobieta bardziej ją rozumiem. Niezmiernie cenię sobie Kaśkę Nosowską za teksty, ostatnio też Peszek. Ale ja nie o tym chciałam pisać. Nigdy o tym tutaj nie wspominałam, ani nie mówiłam, z wielu powodów, poza tym kobieta, która doznaje przemocy domowej w naszym kraju - to wstyd, o tym się nie mówi. I tutaj dziś wszystkim kobietom, które doznają upokorzenia lub są krzywdzone psychicznie, fizycznie lub w jakikolwiek inny sposób mówię, żeby walczyły o siebie z całych sił, żeby się nie poddawały nigdy. Ciężko mi o tym pisać, ale i ja, którejś październikowej nocy musiałam uciekać wraz z dziećmi na drugi koniec Polski. Dziś zrobiłabym to samo jeszcze raz. Moja walka o siebie trwała bardzo długo, nie tylko, żeby stanąć na nogi, bo życie się toczy dalej, ale sprawy sądowe ciągły się latami. Pięć, sześć, siedem długich lat, byłam już dla siebie jak prokurator czy adwokat. Sama pisałam pisma, na tym gruncie musiałam uczyć się wszystkiego, walczyć o sprawiedliwość, przerwać milczenie, w środowisku, w którym jestem nikt nie chciał uwierzyć, nikt nie chciał słuchać. Nikt nie pomógł. Prawo jest skonstruowane tak, a nie inaczej. Ale nie wolno się poddawać. Nigdy. Fotografia utrzymywała mnie na powierzchni. Dzieci były moją siłą. Pasje, ale brakowało mi pozytywnego nastawienia do świata. Dziś jestem kim innym. Jestem sobą. Naprawdę warto walczyć i uwolnić się z gównianego związku. Mi się udało, bo może dlatego, ze mam charta ducha, ale też jestem typem buntowniczki i nie godziłam się na "tamto życie". Chciałam też być szczęśliwa !!! Udało się ! Wszystkim kobietom życzę nadziei, siły, miłości,radości, szacunku do samych siebie. Nie bójcie się niczego.Jestem z Wami.
Pięknych chwil ! A.
Subskrybuj:
Posty (Atom)