poniedziałek, 1 sierpnia 2011
Motyle zycie (fragment )
"Motyle życie" (fragment)
JAKUB
Opadł z ulgą na łóżko w pracowni nie zapalając światła, było kilkanaście minut po północy. Siedząc z nią w pokoju poczuł zmęczenie, miał wrażenie, że uszło z niego życie, jak powietrze z dmuchanego pajacyka. Siedzieli tak w półmroku, on dolewał im wina. Patrzyła chciwie jak spokojnie jego palce zaciskają się na poręczy fotela. Na jego skronie. Chłonęła każde słowo czytając mu z ust, bo i tak przecież nie rozumiała o co znów ją pyta. A on pytał, o miejsce urodzenia i ostatnie spędzone wakacje, o matkę, siostrę czy taką ma, o tytuł ostatnio przeczytanej książki i czy lubi gotować, podróżować, kiedy ostatni raz była na seansie w kinie i w kościele. Opowiadała spokojnie, by za chwilę już nie pamiętać, ile w tym co mówiła było prawdy, a ile kłamstwa. Bo przecież do kościoła nie chodzi i do kina, ale chętnie chodzi na cmentarze, przechadza się po nich oglądając zdjęcia zmarłych na nagrobkach, paląc znicze i papierosy wymawia zaklęcia i prosi o wieczny odpoczynek dla nich.
Potem ona pytała jego i czekała, aż on da jej do zrozumienia, że przekracza wszelkie granice. Ale nie dawał. Więc pytała coraz śmielej o pobyty na biegunie i o stary młyn, w którym mieszkał, o rodzinę, o kobiety w jego życiu i czy malował ich akty. I czy sprawiało mu to przyjemność?
I tym razem to ona przewiercała jego na wylot. Ciemny sweter z przydługimi rękawami, które opadały mu na dłonie kiedy wstawał i szare schodzone jeansy. Brązowe kapcie. Patrzyła na jego włosy. Od czasu do czasu dotykał ich.
Zastanawiała się czy tak jak ona w zamyśleniu ma zwyczaj bawić się ich końcówkami i kiedy ostatni raz był u fryzjera. A może to ona powinna mu je podciąć?
W pewnej chwili nachyliła się nad nim dotykając jego głowy.
Nie był zaskoczony. Czuł jak jego włosy przesypują się przez jej palce, jak sypki piasek na plaży...,powoli, powoli. Jak mierzwi je, jak dotyka, gładzi, muska ustami i sprawdza ich gęstość rozgniatając w swoich szczupłych palcach jak proszek. Każdy włos z osobna. A ona tylko chciała smakować go i poznawać. Uczyć się go powoli jak układu okresowego pierwiastków stopniowo każdego dnia dowiadując się o nim nowych rzeczy.Wiesz Jakub podetnę ci je -powiedziała z uśmiechem.
I opowiedział jej, że stacja badawcza to jego drugie życie. Albo pierwsze. Odwracając kolejność, bo przecież po za biegunem ma jeszcze swój młyn w otulinie, swoje obrazy, książki i brata. Że pracuje dla Polskiego Instytutu Polarnego, zbiera dane, które pomagają badać globalne ocieplenie. Że przygotowuje się do kolejnej wyprawy, a trasa będzie biegła od Rosyjskiego przylądka Arkticzeskij do wyspy Ward Hunt w Kanadzie, przez Biegun północny. Że planuje wyruszyć w połowie marca przyszłego roku, aby zdążyć przed nocą polarną i, że zbiera jeszcze fundusze na tą wyprawę.
O Martynie mówił niewiele.
Pierwszy raz zobaczył ją na zajęciach. Była jakby z innego świata, z innej bajki. Pamiętał. Deszczowy poniedziałek, od rana lało jak z cebra i ciężkie chmury wisiały tego dnia nad Krakowem. On był wtedy na drugim roku, otwarty na wszystko i pełen nadziei. Nieśmiało weszła do sali, w którym uczyli się rysunku. Wysoka, bardzo szczupła, mokre od deszczu włosy, stopy w przemoczonych butach na płaskim obcasie z wężowej skórki, nie pasujące do pogody.
Przecież był październik, a ona w letnich butach. Odgarniała co chwilę włosy. Były długie, poskręcane, zniewalające.
Nie mógł oderwać oczu. Jak szczeniak.
Usiadła na stole, wcześniej zdejmując przemoczone pantofle, czarne pończochy i pas wraz z ubraniem. Była piękna.
I wcale nie czuła się taka naga, z tym swoim nieprzeniknionym, zwierzęcym wyrazem twarzy. Nikt nie wiedział co czuła. Nikt nie chciał się nawet tego domyślać. Czy było jej wstyd? Czy było jej zimno? Na jej ciele był brak gęsiej skórki. Siadła twarzą do studentów podkurczając nogi, jedną ręką opierając się o blat stołu i przenosząc na nią swój ciężar . Ciężkie od deszczu włosy opadły na lewą pierś, a po niej strużką spływały krople. Przyglądał się tym spadającym kroplom oczarowany licząc je. Jedna, druga, czwarta , piąta..., nie mógł oderwać wzroku, przewiercając jej twarz i kruche piersi na wylot.
Pamiętał, że mógł je obie schować w swoich dłoniach. Były tak małe. Z brodawkami jak ciemne punkciki na białym tle. Lubił tak zasypiać z dłońmi na jej piersiach, co chwila pocierając jej sutki wewnętrzną stroną kciuka. Specjalnie to robił by wydobyć z niej cichy pomruk, przy tym czule całując ją w czoło co ogromnie ją zawsze bawiło.
Kojarzyło jej się to z ojcowskim pocałunkiem, a przecież była od niego starsza. Była dla niego jak siostra.
Pozowała im często na zajęciach, taka zamknięta w sobie, bez uśmiechu, taka mroczna. Ze swoją bladością, splątanymi włosami i mocnym makijażem wyglądała jak Amy Lee. Pojawiała się i znikała. Mało kto ją znał i też nikt nie wiedział skąd pochodzi. Jakub też nie, bo ona niechętnie mówiła o sobie. Po co? Przychodziła, rozbierała się i wychodziła. Zawsze była taka zamknięta, od samego początku. Jego doprowadzało to do obłędu. Do rozpaczy.
Tamtego dnia wystarczyło, że na nią spojrzał i wiedział, że chce odejść. Że odchodzi..., naprawdę .
Bo tak na serio nigdy nie była jego i nigdy nie miał takiego poczucia, że jest z nią. A ona, że jest z nim.
Co z tego, że z nim sypiała? I tak nie wiedział co ona do niego czuje. A on wszystko już robił z myślą o niej. I z myślą o niej kupił też młyn. Dla niej zdobywał płyty i filmy. Malował, biegał z nią na wystawy fotografii, malarstwa.
Do teatru. Do lekarzy . Dla niej też gotował i dbał o swoją kondycję. I zanim kupił cokolwiek, czy miał być to nowy zapach do łazienki czy kolor koszuli, zawsze pytał się o jej zdanie. Zatracał się w tym zupełnie. Martyna! Martyna! Powoli przestawał być sobą .
Teraz nie pamiętał już czy płakał po jej wyjściu czy dopiero zanim wyszła, tak cicho w tych letnich pantoflach z wężowej skórki, które nosiła . Który to był rok?
Kiedy odeszła wszystko uległo zmianie .
Muzyka. Smak potraw. Pory roku .Nic nie cieszyło .
Dopiero na biegunie odetchnął, z ulgą wyrzucając z siebie tą miłość. Pozbywając się jej jak ciężkiego balastu . Tam nie tylko mróz hartuje ciała .
Również umysł.. Emocje . Pragnienia .
Tam poczuł się wolny .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czekam na ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:DDD